Trampolina do bezpiecznej dorosłości

Zdjęcie ilustracyjne / źródło Pixabay / fot. Schanin

Indywidualne towarzyszenie naszym wychowankom wyróżnia nasz ośrodek od innych. Wychowawca jak ojciec – jest blisko wychowanka w każdym ważnym dla niego momencie; i wtedy, gdy odnosi on sukcesy, i wtedy, gdy mu się coś nie udaje – mówi ks. Michał Szczypek, który kieruje Młodzieżowym Ośrodkiem Wychowawczym Księży Orionistów w Warszawie. 

Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy (MOW) Księży Orionistów w Warszawie. Kto może w nim przebywać?

Ks. Michał Szczypek dyrektor MOW: Do naszej placówki resocjalizacyjnej, wychowawczej i edukacyjnej przyjmujemy chłopców – w wieku od 12. do 18. roku życia – na mocy postanowienia sądu rodzinnego o umieszczeniu ich właśnie w tego typu ośrodkach. Podstawą przyjęcia każdego z przyszłych wychowanków jest dokument wydany przez komisję do spraw kierowania nieletnich do MOW.

W jaki sposób trafiają do oriońskiego MOW?

Organem prowadzącym ten ośrodek jest Zgromadzenie Zakonne Małe Dzieło Boskiej Opatrzności – Orioniści Prowincji Polskiej. Nasza prowincja od lat realizuje w wielu miejscach kraju projekt resocjalizacyjny „Trampolina”. Warszawska placówka jest częścią tego projektu, który obejmuje zakładane i prowadzone przez nas w parafiach świetlice środowiskowe. Wykorzystywane są w nich sprawdzone, rekomendowane programy profilaktyczne, żeby jak najmniej młodych ludzi z rodzin dysfunkcyjnych, zagrożonych niedostosowaniem społecznym trafiało do ośrodków wychowawczych. Natomiast – wiadomo – nie wszystkich uczestników wspomnianych programów udaje się uchronić od podejmowania przez nich zachowań szkodliwych i ryzykownych. Niektórzy mają za sobą pierwsze kontakty z substancjami psychoaktywnymi (zwłaszcza z alkoholem), jakieś drobne przestępstwa, a najczęściej mają duże opóźnienie edukacyjne. Niektórzy nie chodzą do szkoły przez kilka lat. Z tych powodów m.in. sąd rodzinny może postanowić o umieszczeniu ich w MOW, również w naszym. 

Jak wygląda praca z wychowankami?

Pracujemy z nimi w systemie chrześcijańsko-ojcowskim, który stworzył nasz założyciel św. Alojzy Orione. Podstawą tego systemu są wartości chrześcijańskie, opieranie się na wzorach życia rodzinnego, które wymaga od wychowawców wielkiej dojrzałości i rodzicielskiego zaangażowania. Indywidualne towarzyszenie naszym wychowankom wyróżnia nasz ośrodek od innych. Wychowawca jak ojciec – jest blisko wychowanka w każdym ważnym dla niego momencie; i wtedy, gdy odnosi on sukcesy, i wtedy, gdy mu się coś nie udaje. Zresztą takie samo podejście do chłopców ma cała nasza kadra pedagogiczna.

Z jakich osób się składa?

W zdecydowanej większości są to osoby świeckie – wychowawcy, nauczyciele, pedagodzy i psycholodzy. Jest też terapeuta uzależnień, lekarz psychiatra, pielęgniarka. Wszyscy mają dyplomy z resocjalizacji. Nauczyciele zaś ukończyli kierunki przedmiotowe, gdyż w ramach naszego MOW przy ul. Barskiej 4 prowadzimy również Szkołę Podstawową nr 174, w której nasi wychowankowie nadrabiają zaległości edukacyjne. 

Obecnie ilu ich jest w Ośrodku? Jak w nim funkcjonują?

Teraz na liście mamy 52 wychowanków (możemy przyjąć 60). Funkcjonują w pięciu grupach wychowawczych. Grupy te są dostosowane wiekowo. Każda z nich ma trzech podstawowych wychowawców; są wśród nich mężczyźni i kobiety, ponieważ inne aspekty wychowawcze akcentują mężczyźni, a inne kobiety (podobnie jak w domach rodzinnych). Do każdej grupy jest też przypisany psycholog, który jest do dyspozycji chłopców każdego dnia, zwłaszcza wtedy, gdy przeżywają jakieś trudności. A codziennych problemów – m.in. zdrowotnych – zwykle jest niemało. Każdy z wychowanków to osobna historia różnorakich deficytów, zaniedbania emocjonalnego, braku miłości. Mamy grupę chłopaków z zaburzeniami emocjonalnymi, którzy są pod stałą opieką lekarza psychiatry. Wszyscy beneficjenci naszego MOW wymagają pomocy specjalistów.

Kto zazwyczaj ich tu kieruje?

Najczęściej placówki opiekuńczo-wychowawcze, domy dziecka i pomoc społeczna. Pracownicy DPS mają bliski kontakt z rodzinami, które zmagają się z różnymidysfunkcjami, w tym z uzależnieniem. Gdy widzą w nich przejawy demoralizacji dzieci, kierują je do sądu rodzinnego. Sąd może zobowiązać rodziców do konkretnych zachowań wobec dziecka,  wyznaczyć mu kuratora. Ale gdy to nie skutkuje pozytywną zmianą, gdy wyczerpują się możliwości działań sądowych, dziecko może być kierowane do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego takiego jak nasz. Gdy mamy komplet dokumentów uzasadniających możliwość przyjęcia wychowanka pod naszą opiekę, robimy to. 

Jak adaptują się nowo przyjęci do tutejszych warunków?

Niektórzy okres adaptacyjny przechodzą bardzo łatwo; szybko aklimatyzują się i odnajdują w naszym regulaminie oraz w panujących tu zasadach. Niektórzy zaś buntują się, sądzą, że zostali tu uwięzieni. Ale po jakimś czasie bunt mija. Chłopcy szybko dostrzegają wyraźnie korzyści przebywania w naszym domu.

Na przykład jakie?

Jedna z nich jest związana ze współpracą naszego ośrodka z Fundacją „Rejs Odkrywców” – promującą model życia, w którym przyjaźń i współodpowiedzialność są istotnymi wartościami. Jej celem zaś jest promowanie wolontariatu i postaw prospołecznych podczas organizowanych morskich rejsów pod żaglami. Co roku któryś z naszych wychowanków bierze udział w takim rejsie, czasem jest ich kilku. Przedtem jednak muszą spełnić pewne warunki, dotyczące m.in. zaangażowania społecznego i dobrych ocen w szkole.

         Udział wychowanków w rejsach jest jednym z naszych narzędzi socjoterapeutycznych. Żeglowanie to nie tylko przygoda, ale też poznawanie świata, siebie i innych. To sposób kształtowania charakterów, nauka dzielenia się wartościami, budowania zaufania i dobrych relacji z innymi.

Są też wykorzystywane inne metody oddziaływania psychorekreacyjnego?

Tak. Nasi podopieczni – zwłaszcza ci, którzy mają problem z wyrażaniem emocji – mogą korzystać z dogoterapii, która jest prowadzona przez specjalistów w tym zakresie. Ćwiczenia terapeutyczne w towarzystwie psów uczą m.in. samodzielności i odpowiedzialności, łagodzą stres i poczucie osamotnienia. 

          Ważne w naszym programie wychowawczym są również zajęcia sportowe. Mamy m.in. ośrodkową drużynę piłkarską, która rywalizuje z drużynami z innych placówek wychowawczych. Często też uczestniczymy w wydarzeniach sportowych. Sport uczy umiejętności przeżywania i sukcesów, i porażek, a także szacunku do przeciwnika.

Jak działalność tego ośrodka postrzega Miasto? 

Od lat warszawski Ratusz dobrze ocenia działalność naszej placówki. Jesteśmy finansowani przez Biuro Edukacji Miasta Stołecznego Warszawy jako placówka niepubliczna – w całym systemie placówek edukacyjnych. 

         Mamy też bardzo dobre relacje z władzami Ochoty – dzielnicy stołecznej, w której znajduje się nasza siedziba. Można powiedzieć, że wspieramy się nawzajem. Urząd dzielnicy umożliwia nam m.in. korzystanie z usług medycznych na jej terenie, wspiera sowicie poprzez fundowanie nagród dla uczestników konkursów i zawodów sportowych, które organizujemy. My natomiast służymy pomocą w organizowaniu spotkań integracyjnych dzielnicy, np. corocznego pikniku w parku na Szczęśliwicach.
         Niedawno, na rozpoczęcie nowego roku szkolnego, był u nas Piotr Krasnodębski burmistrz Ochoty. Do chłopców trafiły wypowiedziane przezeń słowa: „Możesz być trudny, ale bądź dobry”.

Czy Ośrodek ma jakieś osiągnięcia specjalne?

Miarą naszych osiągnięć są pozytywne zmiany w życiu naszych wychowanków. I one w większości przypadków są znaczące i zadowalające. A jedno z nich wiąże się z naszą współpracą z Fundacją Habitat for Humanity Poland – wspierającą osoby niezamożne, które nie mają gdzie mieszkać lub mieszkają w nieodpowiednich warunkach. W ramach tej współpracy fundacja wyremontowała i oddała do użytku 6 mieszkań na warszawskiej Pradze dla naszych wychowanków, absolwentów MOW, osób już pełnoletnich, które z nami przeżyły kilka lat swojego życia i chcą mieszkać i pracować w Warszawie; nie chcą wracać do swoich dysfunkcyjnych środowisk. 
         Chcę zaznaczyć, że jesteśmy jedną z niewielu tego typu placówek wspieraną przez tę fundację w Polsce. Dzięki niej możemy inwestować w przyszłość naszych chłopaków.

         Wspomniałem, że w ramach ośrodka jest szkoła podstawowa. Niekiedy kończą ją chłopcy w wieku 18 lat. A ci jeszcze niepełnoletni, którzy chcą podjąć naukę w szkołach ponadpodstawowych i nie opuszczać naszej placówki – mają taką możliwość. 

Czy Dyrektor MOW Orionistów w Warszawie ma jakiś plan na przyszłość?

Plan? Raczej mam marzenie, żeby w przyszłości przy Barskiej 4 powstała szkoła branżowa. Nie wszyscy chłopcy, którzy kończą u nas szkołę podstawową, nadają się do tego, żeby chodzić do szkoły publicznej, na zewnątrz naszego ośrodka, wówczas niekiedy jestem zmuszony do przenoszenia ich do innej placówki, w której jest szkoła branżowa. 

         Tak więc marzy mi się, aby powstała tu szkoła przygotowująca chłopaków do zawodu kucharza czy stolarza. Od dawna – pracuję w Ośrodku już 4 lata – rozmawiam z chłopakami; często wymieniają wspomniane zawody, w których chcieliby pracować. 

         Nowa szkoła byłaby dla nas ogromnym wyzwaniem, związanym z kosztowną modernizacją zabytkowego budynku. Ale może warto podjąć to wyzwanie? Dla dobra sprawy. Dla dobra wychowanków, dla których Ośrodek jest trampoliną do bezpiecznej dorosłości, do lepszego życia.

 Z ks. Michałem Szczypkiem rozmawiał Tadeusz Pulcyn
Dom, w którym obecnie znajduje się orioński MOW, powstał w 1913 roku. Po pierwszej wojnie światowej był tam – prowadzony przez księży z parafii św. Jakuba – sierociniec. W roku 1939 został przekazany Zgromadzeniu Księży Orionistów. Funkcjonował przez całą drugą wojnę i okupację Warszawy oraz w czasie Powstania Warszawskiego. W 1954 roku władze komunistyczne bezprawnie przejęły część domu przy ul. Barskiej i założyli tam Państwowy Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy. W 1990 roku Urząd Miasta Stołecznego Warszawy oddał całą nieruchomość jej właścicielom. Wówczas powstał orioński MOW. Był wtedy jedyną placówką resocjalizacyjną prowadzoną przez Kościół katolicki w Polsce.