Dialog międzypokoleniowy zamiast smartfona

Niemal co trzeci polski nastolatek nie ma zdrowych mechanizmów korzystania z internetu, a uzależnienie od smartfona to często problem rodzinny. O pomysłach na poprawę sytuacji mówił – podczas lutowej Gali Dnia Bezpiecznego Internetu zorganizowanej przez NASK i Fundację Dajemy Dzieciom Siłę – m.in. profesor Bogdan de Barbaro.

Skalę problemów pokazują badania, w których ponad połowa nastolatków (53,7 proc.) twierdzi, że ich rodzice nie ustalają żadnych zasad dotyczących korzystania z internetu w zakresie czasu i dostępu do treści. Jednocześnie co czwarty nastolatek ogląda tzw. patostreamy, a czterdzieści procent zapytanych twierdzi, że w internecie nie można odróżnić informacji prawdziwych od fałszywych.

 – Dzieci w Polsce korzystają z internetu pięć i pół godziny dziennie. To 40 godzin tygodniowo. Wyobraźmy sobie zatem, co można przez 40 godzin znaleźć, czego dotknąć, czego się nauczyć – zastanawia się Krzysztof Gawkowski, minister cyfryzacji.

O tym, jak zrozumieć życie najmłodszych w sieci, jak ich wspierać i chronić przed zagrożeniami, mówili specjaliści i eksperci, uczestniczący w Gali Dnia Bezpiecznego Internetu. Wiedzą podzielili się prof. Bogdan de Barbaro, dr Alicja Długołęcka, Wojtek Kardyś, Tomasz Turba, dr Alicja Puścian i Oliwier Nytko. Mówili o korzystaniu ze smartfonów, edukacji seksualnej, social mediach, deepfake’ach, hazardzie i wpływie internetu na rozwój mózgów młodych ludzi. Ważnym punktem dyskusji była rola rodziców – jak ich wspierać, inspirować, nie pozostawić bezradnych wobec problemów, z którymi w sieci spotykają się ich dzieci.

(Nie)ciekawe czasy

Najszerzej na sprawę spojrzał – w wykładzie otwierającym galę pt. „Nastolatek między rodzicem a smartfonem” – prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra, psychoterapeuta, terapeuta rodzin i par. W latach 1993–2016 był kierownikiem Zakładu Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 2016–2019 był zaś kierownikiem Katedry Psychiatrii UJ Collegium Medicum.

– Chcę państwa najpierw przestraszyć – rozpoczął, przytaczając zdanie zaczerpnięte z książki „Lud kontra demokracja” autorstwa niemiecko-amerykańskiego politologa Yaschy Mounka: Sytuacja, w której się teraz znajdujemy jest tak świeża i tak straszna, że jak dotąd nikomu nie udało się jej w pełni wyjaśnić. Co więcej – kontynuował, posiłkując się opinią francuskiego historyka, Georgesa Minois – główną cechą współczesnego społeczeństwa jest chaos.

Co może być receptą na tak trudne czasy? Zdaniem prof. Bogdana de Barbaro – dialog międzypokoleniowy.

– Wierzę, że to jest ważne, bo jeżeli smartfon wciąż będzie wygrywał, to będzie marginalizował relacje między rodzicami a nastolatkami. Dojdzie to tzw. regresji rozwojowej. Obie strony – zamiast rozwijać – będą się zwijać mentalnie, emocjonalnie, duchowo.

Prelegent przedstawił różne spojrzenia na problem nadmiarowego używania smartfona. Od medycznego (biologiczne szkody dla mózgu), poprzez indywidualne (uzależnienie), rodzinne (denormalizacja więzi; zanik kontaktów międzypokoleniowych), po kulturowe.

– W tym ostatnim przypadku mam na myśli tzw. ponowoczesność, w tym promocję indywidualizmu, narcyzmu, hedonizmu i konsumpcjonizmu. A także hasło nic nie musisz, wszystko możesz. To jest bardzo poważna nieprawda. Nie jest tak, że ja nic nie muszę. Nie jest tak, że ja wszystko mogę. W ten sposób myli się wolność ze swawolą, co prowadzi do poważnych, negatywnych konsekwencji. Mam na myśli odroczenie dorosłości, czyli sytuację, w której nastolatek nie bardzo chce być dorosłym. Całą sprawę można podsumować powiedzeniem Benjamina Barbera, amerykańskiego kulturoznawcy: rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli. To poważne ostrzeżenie.

Nowe autorytety

Prof. de Barbaro przytoczył też myśl Michela Foucault, francuskiego filozofa (swego czasu mieszkającego w Warszawie), który zwrócił uwagę na związek pomiędzy wiedzą a władzą. – Z jednej strony, jeżeli ktoś ma wiedzę, to ma władzę, jednak – co ciekawe – gdy ktoś ma władzę, to ma wiedzę. On bowiem narzuca tę wiedzę – zauważył. – Dawniej, kiedy ktoś był starszy, to był mądrzejszy, bo doświadczenie osobiste dodawało mądrości. Dziś w cyberświecie – w sytuacji, kiedy to komputery dostarczają wiedzy – rodzice, nie mówiąc już o dziadkach, są coraz bardziej bezradni. A więc to, co rodzic dawniej miał – władzę wynikającą z wiedzy – dzisiaj już takie oczywiste nie jest. W efekcie rodzic znajduje się w paradoksalnej sytuacji – ma władzę rodzicielską, a nie ma tej władzy, która wynikałaby z wiedzy. I to jest ten problem, który bardzo często pojawia się w gabinecie terapeutycznym. Przychodzi rodzic ze zbuntowanym nastolatkiem i jest bezradny, bo słabo rozumie współczesny świat. A nastolatek, który nie ma osobistego doświadczenia, nie ma wiedzy życiowej, nie skonfrontował się z podstawowymi problemami egzystencjalnymi, lepiej się w tym (cyber)świecie porusza.

Aby zobrazować problem w punkcie wyjścia, przedstawiono dwie sytuacje rodzinne. W pierwszej smartfon jest niejako pośrednikiem w kontaktach pomiędzy dziećmi a rodzicami. Symptomy: rodzice są odcięci emocjonalnie od siebie, od swoich dzieci, bezsilni, zanurzeni we własnych traumach, w konflikcie między sobą (często konflikty z nastolatkiem owocują albo nasilają to, co się dzieje między małżonkami). Wycofują się z zadań rodzinnych, są pochłonięci pracą, karierą, no i w efekcie są uzależnieni także od smartfona. Konsekwencje: samotność rodzinna, anomia (brak norm, które porządkowałyby sytuację w rodzinie), nasilenie agresji i rozpad rodziny.

W drugiej sytuacji mamy bezpośrednie kontakty międzypokoleniowe. Smartfon jest obecny, nie jest jednak uczestnikiem dialogu. W efekcie rodzice budują bezpieczną więź ze swoimi dziećmi, twórczo pokonują własne traumy, tworzą dojrzały związek, są zaangażowani w to, co się dzieje w rodzinie, utrzymują równowagę między pracą i rodziną oraz korzystają ze smartfona refleksyjnie.

Sześć przykazań

Co zatem zrobić, żeby rodzic wygrywał ze smartfonem i żeby smartfon przegrywał też z nastolatkiem? – zastanawiał się prelegent. – Przedstawię sześć punktów. Żeby było łatwiej zapamiętać: KOD, ERA, TOR, PKP, ROW i SOR – zażartował.

  • Kąt otwarcia dialogicznego. Potrzeba ciągłej obserwacji prowadzonej właśnie rozmowy, tak aby spostrzec jak jej przebieg wpływa na możliwość porozumienia. Jakie czynniki zwiększają, a jakie zmniejszą ów kąt otwarcia. Do tego potrzebne jest wnikliwe spojrzenie: rozmawiam ze swoim dzieckiem, a jednocześnie przyglądam się tej rozmowie.
  • Emocja, refleksja, akcja. Zwykle, jeżeli jesteśmy w silnych emocjach, to idziemy bezpośrednio od emocji do akcji, nie poddajemy całej sytuacji refleksji. Podam przykład: przełożony mnie skrzyczał w pracy, wracam do domu i jestem bardzo surowym rodzicem, bo mój syn przyniósł tylko czwórkę, zamiast szóstki. Nie zauważam związku między tym, że oberwałem w pracy i muszę przeadresować swój gniew. Trudno, żebym gniewał się na przełożonego, więc złość kieruję do swojego syna. Czyli emocja pomija tu refleksję. Dobrze zatem, jeśli w drodze z pracy zorientuję się, że coś było nie tak pomiędzy mną a szefem, i że w efekcie tłumię gniew. Będę więc uważny, żeby nie obsztorcować swojego dziecka za to, że mój przełożony zrugał mnie.
  • Tworzenie optymalnej różnicy. Chodzi tu o to, żeby z jednej strony nie mówić sobie tego samego – bo wówczas rozmowa staje się nudna – ale też o to, żeby różnice pomiędzy rozmówcami nie były zbyt duże. Warto zadbać, aby dwie osoby, które ze sobą rozmawiają, były ze sobą w „pobliżu mentalnym”. Czy potrafimy tak rozmawiać, czy też polaryzujemy rozmowę do tego stopnia, że w efekcie nie możemy się ze sobą dogadać? Optymalna różnica to sytuacja, w której dwie osoby, owszem, różnią się od siebie, ale nie na tyle, żeby nie umieli się nawzajem rozumieć.
  • Pokonanie kurtyny przeniesieniowej. Dziecko – w naszym przypadku syn – ma w sobie pewien rodzaj wiedzy, myślenia, przeżywania, pewien system wartości, który związany jest z tym, że jest synem swojego ojca. I niejako ma w sobie tego ojca. To może utrudniać ojcu rozmowę z tym synem, dostrzeżenie tego, co faktycznie dzieje się w relacji, bo ta – nazwijmy to spuścizna psychologiczna – może mu w tym przeszkadzać. Te osoby ze sobą rozmawiają, ale w gruncie rzeczy stoją za nimi duchy, swego rodzaju „przesłania pokoleniowe”. W efekcie takie relacje nie są całkiem bezpośrednie.
  • Respektowanie obrazu wielowersyjnego. Czy potrafimy przyjąć w dialogu, że mamy różne wersje rzeczywistości? Spojrzenie wielowersyjne pozwala nam nie myśleć zero-jedynkowo, pozwala nam problematyzować sytuacje i unikać stwierdzeń jest tak i kropka.
  • Słowo organizuje rzeczywistość. To, jak mówimy, ma poważne konsekwencje. W zależności od tego, jak mówimy, takie będą efekty dialogu. Mogę o kimś powiedzieć „przewrażliwiony” albo „wrażliwy, delikatny”. Mogę używać dużych kwantyfikatorów „nigdy”, „zawsze”, ale mogę sprecyzować wypowiedź, mówiąc, że wtedy, a wtedy było tak, a tak. Będę pesymistą, mówiąc „nic z tego nie będzie”, albo powiem, co musiałoby się stać, żeby się udało.

Podsumowując – zakończył prof. Bogdan de Barbaro – korzyści z dialogu międzypokoleniowego są trójstronne. Zysk rodzica to lepsze zrozumienie XXI wieku i budowa dojrzałej relacji z potomstwem. Zysk nastolatka to lepsze zrozumienie własnych konfliktów ze światem i mądrości świata mijającego oraz pogłębienie refleksję etycznej. Wreszcie, zyskiem obustronnym będzie dojrzała więź, dająca satysfakcję emocjonalną oraz wzmocnienie „ducha równości”.

Bartosz Klimas