
W ostatnim roku opinią publiczną wstrząsnęły doniesienia o śmierci kilku osób w okolicznościach randkowo-towarzyskich. Wszystkie ofiary były młodymi, dwudziestoparoletnimi mężczyznami, a do ich zgonu – według policji – nie przyczyniły się osoby trzecie. Co więc mogło być przyczyną? Śmiertelne w skutkach konsekwencje zażywania „rekreacyjnych narkotyków”.
Zdefiniowany problem
Na początku warto wyjaśnić kilka pojęć. Po pierwsze – sam chemseks. Pozornie mogłoby się wydawać, że określenie odnosi się do „seksu po chemii”, czyli kontaktu po różnego rodzaju używkach. Nihil novi, powie ktoś, wszak od zarania ludzie poszukiwali wszelkiego rodzaju afrodyzjaków, które miałyby poprawiać doznania seksualne. Raz były to wywary z ziół, innym razem maści z wydzielin zwierząt. Lub też wspomaganie alkoholem, który – jak mówią lekarze – w niewielkich dawkach może faktycznie rozluźniać i dodawać animuszu. Jednak chemseks, choć oparty na zażywaniu substancji, nie jest tożsamy z tym, co znaliśmy dotąd, a sama jego nazwa może być myląca. Bo nie chodzi tu o jakąkolwiek chemię, a właśnie chems, jak popularnie określa się związki chemiczne typu GHB (kwas gamma-hydroksymasłowy) czy GBL (gamma-butyrolakton), ewentualnie metamfetaminę bądź ich pochodne.
Kolejnym ważnym pojęciem jest MSM. Oznacza „mężczyzn mających kontakty seksualne z mężczyznami” (ang. men who have sex with men), jednak nie zawsze jest to relacja tożsama z homoseksualną. Termin ten wprowadzono w latach 90. XX wieku w badaniach socjologicznych i epidemiologicznych. Dotyczy także mężczyzn biseksualnych oraz tych, którzy współżyją ze sobą tylko po przyjęciu substancji psychoaktywnych.
Inne pojęcia używane w tym obszarze to: slamming (dosł.: trzaskanie), co w slangu oznacza wstrzykiwanie chemsów. PnP – party and play, czyli „impreza i zabawa”, przez co rozumie się wspólne zażywanie narkotyków i seks.
Używa się też określenia slamseks – seks po narkotykach stosowanych dożylnie oraz poppers – na środki zawierające azotyl, które przyjmowane drogą wziewną, mogą dawać krótkotrwały efekt rozluźniający i euforyczny. Wreszcie PEP (post-exposure prophylaxis – poekspozycyjna profilaktyka zakażenia HIV). To leki stosowane do kilkudziesięciu godzin po kontakcie z osobą zarażoną. Wcześnie podane mają wysoką skuteczność w blokowaniu rozprzestrzeniania się wirusa w organizmie.
Nieco prehistorii
Skąd wzięła się idea chemseksu? Późne lata 60. minionego wieku eksplodowały niespotykaną dotąd popularnością psychodelików, wśród których prym wiodło LSD. Wtedy też do powszechnego obiegu, oprócz marihuany, zaczęły wchodzić poppersy.
Popper to określenie dźwięku, który wydaje kruszona szklana ampułka, która zawiera pobudzającą mieszankę. Coś na zasadzie strzelających korków od szampana. Owe poppersy, ew. poppery, opierają się na azotynach, które są też składnikami tak różnorodnych produktów, jak zmywacze do paznokci, odświeżacze powietrza czy środki czyszczące. Zaobserwowano, że wdychanie ich oparów może dawać przyjemne, rozluźniająco-rozweselające efekty. Przy czym, jeśli zażywane są w niewielkich ilościach przez osoby bez problemów kardiologicznych, anemii lub jaskry oraz nie są łączone np. z viagrą, nie stanowią dużego zagrożenia toksykologicznego. Poza tym ich działanie nie jest długotrwałe. To wszystko znalazło odzwierciedlenie w brytyjskiej klasyfikacji środków narkotycznych, gdzie uznano je „za mniej szkodliwe rekreacyjne substancje psychoaktywne”. Szybko znalazły konsumentów, bowiem od wczesnych lat 70. XX wieku rozwijała się i umacniała gejowska kultura klubowa. Ponadto w latach 90. przez zachodnie, ale też i polskie kluby przetoczyła się fala kultury rave, a więc całonocnych imprez z muzyką elektroniczną, wymagających dużej odporności fizycznej. I wszędzie tam poppersy zagościły na stałe jako środek łączący i stymulujący zabawy taneczne z aktywnościami seksualnymi.
Jednak poppersy – z perspektywy użytkowników – były zbyt delikatne. Szukano zatem środków, które pozwalałyby na wielogodzinne maratony seksualne, popularne w wielu środowiskach homoseksualnych i MSM.
Niby dla wszystkich, ale ze wskazaniem
Oczywiście orgie ani narkotyki nie są domeną jednego środowiska. Jednak badania naukowe tu akurat nie pozostawiają złudzeń – chemsy najczęściej są wybierane przez osoby z kręgu MSM. Wystarczy wejść do US National Library of Medicine, czyli prestiżowej bazy artykułów z zakresu nauk o zdrowiu i nauk medycznych i w wyszukiwarce wpisać chemsex. W zakładce Literature wyświetli się ponad 1,5 tys. pozycji, niemal w 100 proc. anglojęzycznych. Niemal wszystkie mają w tytule men albo MSM i wynika z nich, że od osiemdziesięciu kilku do niemal stu procent użytkowników chemseksów to mężczyźni. Nie tylko naukowcy podjęli się opisania i zrozumienia tego zjawiska. Udaną próbą wniknięcia do środowiska osób używających takich substancji w celach rozrywkowo-erotycznych, jest film brytyjskich dokumentalistów, Williama Fairmana i Maksa Gogarty’ego, pod wymownym tytułem „Chemsex”. Powstał na przełomie 2014 i 2015 roku – w ponadgodzinnej realizacji zapoznajemy się z kilkunastoma bohaterami, głównie Anglikami. Mają od 18 do 60 lat, są wśród nich genetyk, didżej, fotograf, psycholog, bankier, student czy robotnik. Każdy jest inny, pochodzi z innego środowiska, a nawet kraju. Łączy ich uzależnienie od chemseksu i coś, co anglosascy badacze nazywają „seksualizacją zażywania narkotyków”. Jeden z bohaterów wyznaje, że kiedy bierze chemsy, to się zatraca. I choć po chwili dodaje, że znajduje wtedy „zupełnie nowy świat”, jego mowa ciała i smutne, puste oczy zdają się mówić co innego. Kolejny bohater filmu zauważa, że „dla heteryków [tj. osób heteroseksualnych] lepsza jest koka [tj. kokaina], ale na nich [tj. homoseksualistów bawiących się w klubach] ona tak nie działa”, po czym wymienia kolejne litery alfabetu, żeby opisać jakie to substancje „sponsorują jego zabawę”. Są to m.in. „G H B”, a także „K”, które zawarte jest, jak bez ogródek mówi, „w substancji używanej do leczenia koni”.
Potrzeba matką wynalazku, chciałoby się gorzko powiedzieć, i niestety coś w tym jest, zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że najpopularniejsze chemseksy zbliżone są budową chemiczną do preparatów używanych do czyszczenia łazienkowych fug.
Śmiertelne koktajle
Problem jednak nie w nazwach ani nawet składnikach konkretnych substancji. Rzecz w tym, że seksualizacja brania narkotyków odciska piętno na wielu płaszczyznach funkcjonowania społecznego – tu najcięższą, a zarazem najbardziej spektakularną konsekwencją może być śmierć zaangażowanych w to osób. I o takich zgonach już mówi się w mediach, także w Polsce.
Odrębną kwestią są konsekwencje długofalowego stosowania chemseksów. Zapewne nie o wszystkich wiemy, ale można by ich wymienić sporo. W artykule skupię się na dwóch obszarach. Pierwszy z nich to skutki zdrowotne bezpośrednio wynikające z toksycznego działania substancji i odroczone – obserwowane po miesiącach czy latach. Do najczęściej wymienianych należy odwodnienie, często w stopniu tak znacznym, że prowadzi do drgawek czy wręcz zatrzymania pracy organizmu. Metamfetamina przyczynia się do nierównomiernej pracy serca, mefedron zaburza krążenie i działanie układu nerwowego, natomiast GHB, czyli tzw. narkotyk gwałtu, może działać skrajnie zwiotczająco. Ponadto, jak podkreślają toksykolodzy, bez analizy chemicznej nigdy nie możemy mieć pewności, z jaką substancją mamy do czynienia. Po pierwsze – dealerzy tworzą różnorakie mieszanki w celu obniżenia kosztów. Po drugie – sami zainteresowani szczycą się robieniem autorskich „koktajli”, które należałoby raczej nazwać mieszankami wybuchowymi, zwłaszcza gdy są stosowane razem z lekami antydepresyjnymi, PEP, a nawet ogólnodostępnymi preparatami na potencję. Najgorsze jest jednak to, że o wielu konsekwencjach nawet nie wiemy, bo nie znamy substancji, jakie zostaną wykorzystane w nowych chemseksach.
Drugi rodzaj konsekwencji ma charakter społeczny. Jako że chemseksy są najpopularniejsze w kręgach MSM, odium spada na wszystkich homoseksualnych mężczyzn, spośród których większość nie ma nic wspólnego z takimi rozrywkami, co potwierdzają badania. Jednak generowanie zwiększa nietolerancję i ostracyzm heteroseksualnej części społeczeństwa. Ponadto można przypuszczać, że młodzi geje, nierzadko toczący wewnętrzne spory, zalęknieni i poszukujący swojej tożsamości, będą najłatwiejszym celem dealerów chemseksów. Człowiek po ich zażyciu czuje się rozluźniony, wesoły, pozbawiony zahamowań. Ale taka zabawa ma swoje ciemne strony, także społeczne. Wraz ze zwolnieniem hamulców, wzrasta ryzyko przemocy i braku skrupułów wobec innych. Liczni użytkownicy chemseksów opowiadają o przemocy doznanej ze strony często przypadkowych partnerów. W efekcie dla wielu miłość fizyczna będzie nierozerwalnie kojarzyć się z środkami psychoaktywnymi oraz właśnie przemocą.
Chocholi taniec
Co robić? Po pierwsze powtarzać, że wszystkie narkotyki to substancje psychoaktywne i niezależnie od formuły, sposobu podania czy kontekstu – są szkodliwe.
Znane z lat 80. ubiegłego wieku „dawanie sobie w żyłę” odeszło w przeszłość – na skwerach i parkach nie walają się już brudne strzykawki. Nie znaczy to jednak, że chemseksy są czymś lepszym, mniej groźnym. Przeciwnie. Od niedawna najefektywniejszą drogą podawania chemsów nie są już krople, a dożylne iniekcje. Wokół nowych narkotyków wytworzyła się zatem nowa nomenklatura, która ma złagodzić nieprzyjemne brzmienie. Nie ma „igieł” czy „żył”, a pojawiły się sformułowania, takie jak tina czy tina turner na określenie strzykawki, zamiast miejsc wkłucia są pointy, czyli punkty, a wstrzykujący nie „dają w żyłę” a slamują.
Fizjologii nie oszuka się jednak słowami. Nadmiernie nakłuwane żyły puchną, tworzą się podskórne wylewy, a od używania wspólnej igły można zarazić się żółtaczką lub wirusem HIV. A to tylko początek. Wciąż, kiedy oglądamy w telewizji obrazki z amerykańskich miast, gdzie jak w chocholim tańcu snują się postacie zamroczone śmiercionośnym fentanylem, wydaje się nam, że to zamorskie, odległe od nas historie, które nie mają nic wspólnego z naszymi ulicami, klubami i domówkami. Jednak w takiej czy innej wersji, choćby chemseksowej, „rekreacyjne narkotyki” są już w Polsce. Przyjmijmy to do wiadomości i działajmy. Przyszłość i zdrowie nowych pokoleń zależy w dużej mierze także od włączenia się w akcje profilaktyczne organów samorządowych.
Gdzie można uzyskać pomoc?
- Ogólnopolski Telefon Zaufania dla lesbijek, gejów i ich bliskich − tel. (22) 628 52 22
- Program #afterpartyFES, Fundacja Edukacji Społecznej afterpartyFES, ul. Nowy Świat 27a/30 (IV piętro), Warszawa, https://www.fes.edu.pl/wsparcie-i-terapia
- Darmowa pomoc psychologiczna dla osób LGBT+, https://mnw.org.pl/pomoc/
- Ogólnopolski Telefon Zaufania Narkotyki – Narkomania 800 199 990
- Lokalne ośrodki leczenia uzależnień.
Marta Panas-Goworska
Bibliografia:
Amundsen E., Muller A.E., Reierth E., Skogen V., Berg R.C. (2024). Chemsex Among Men Who Have Sex With Men: A Systematic Scoping Review of Research Methods. J Homosex. May 11;71(6):1392-1418.
Chiu C.S., van Veenen A.R., Haverkamp M., Schürmann L., Croes E. (2023). Chemsex [Chemsex: health risks and the gap between healthcare needs and services among MSM]. Ned Tijdschr Geneeskd. Jul 26;167.
Fairman W., Gogarty M. (2015). Chemsex [film dokumentalny]. Vice Media, Wielka Brytania.
Gertzen M., Karcher S., Schwarz J., Rosenberger C., Strasburger M., Rabenstein A., Strasser A.M., Palm U., Rüther T. (2024). I Can’t Get No Satisfaction – Psychosocial Aspects and Awareness of Negative Impacts in Chemsex Users: Results from an Anonymous Online Survey; Brain Sci. Jun 29;14(7):666.
Israelstam S., Lambert S., Oki G. (1978). Poppers, a new recreational drug craze. Can. Psychiatr. Assoc. J. Nov;23(7):493-5.
Kowalczyk R, Stola A; Chemsex. Ujęcie wielodyscyplinarne; PZWL Wydawnictwo Lekarskie, Warszawa 2021.
Nutt D, King LA, Saulsbury W, Blakemore C; Development of a rational scale to assess the harm of drugs of potential misuse; Lancet. 2007 Mar 24;369(9566):1047-53.
Pawlęga M, Muskała M. Chemsex – skuteczna odpowiedź dostosowana do potrzeb użytkowników. Serwis Informacyjny Uzależnienia. 2019;(86):27-33.
Sousa AFL, Camargo ELS, Mendes IAC; Chemsex and its repercussions on the health of men who have sex with men (MSM): a global health perspective; Rev Bras Enferm. 2023 Aug 7;76(3):e20230004.