Może tu przyjechać każda osoba z uzależnieniem od alkoholu czy narkotyków, z diagnozą uzależnienia i skierowaniem od lekarza na leczenie. Nie wymagamy ubezpieczenia, nie obowiązuje nas też rejonizacja. Mamy pacjentów z całego kraju – mówi Agnieszka Golińska terapeutka uzależnień i dyrektor Ośrodka Readaptacji Stowarzyszenia Solidarni „Plus” – Eko Szkoła Życia – w Wandzinie (woj. pomorskie).
Ilu pensjonariuszy może przyjąć Eko Szkoła Życia?
Agnieszka Golińska: W oddziale osób z uzależnieniem od alkoholu jest zwykle około 40 osób. Ich terapia trwa 56 dni. Natomiast w grupie osób z uzależnieniem od narkotyków mamy około 25 osób. Ich terapia trwa 6 miesięcy. Mamy też odział opiekuńczo-leczniczy dla osób zakażonych wirusem HIV i chorych na AIDS.
Jak przebiega proces leczenia?
Opiera się na modelu społeczności terapeutycznej – dążymy do wprowadzenia zmian w sposobie funkcjonowania psychologicznego i społecznego naszych podopiecznych. W wymiarze psychologicznym celem jest zmiana negatywnych wzorów zachowań, myślenia i odczuwania. W wymiarze społecznym istotą jest uczenie się odpowiedzialności, umiejętności utrzymywania relacji – jak w rodzinie. Nasi podopieczni przypominają sobie wypełnianie ról społecznych, zwłaszcza tych, które pomogą im wejść w życie poza ośrodkiem.
Ważna jest również ergoterapia, czyli terapia poprzez zaangażowanie w pracę w naszych ogrodach i sadach (prowadzonych ekologicznie), a także w hodowlę bydła i trzody chlewnej. Poza tym zajęcia odbywają się w warsztatach: stolarskim, mechanicznym i remontowo-budowlanym.
Terapia przez pracę daje możliwość uczenia się nowych umiejętności, ale także nowych nawyków, alternatywnej formy spędzania czasu, nawiązywania relacji, a poprzez nie – rozpoznawania i nazywania uczuć i emocji. Program jest skuteczny dla tych, którzy chcą zdrowieć i zmienić swoje dotychczasowe życie na lepsze. Tak jak – na przykład – Kamil.
Kamil: Tak, w Wandzinie zdecydowanie zmieniłem swoje życie. Jestem teraz trzeźwy. Funkcjonuję aktywnie i z radością, m.in. jako wolontariusz w ośrodku. Pomagam innym na drodze do trzeźwości i jednocześnie studiuję psychodietetykę. W tej aktywności – w działaniu na rzecz innych i nauce – odczuwam satysfakcję.
To jest sukces programu. Są też inne?
Agnieszka Golińska: Stowarzyszenie Solidarni „Plus” prowadzi jeszcze dwa ośrodki terapii uzależnień – w Darżewie koło Koszalina, gdzie realizujemy program dla osób z uzależnieniem od substancji psychoaktywnych, i w Gajkach koło Słupska – tam realizujemy program dla osób po ukończonej terapii, tak zwany hostel. We wszystkich placówkach wdrażamy coraz nowsze rozwiązania programowe, stale się rozwijamy.
Czy jest coś, co ogranicza ten rozwój?
Z pewnością brak funduszy na duże inwestycje. Przykład: mamy tu oczyszczalnię ścieków, która nie jest w pełni efektywna. Planujemy podłączyć się do gminnej sieci kanalizacyjnej. To wymaga przebudowy wewnętrznej kanalizacji. A to są już duże pieniądze. Taka inwestycja bez wsparcia zewnętrznego jest dla nas nie do podjęcia. To jeden z naszych problemów, ale nie martwimy się nim aż tak, żeby tracić wiarę, iż warto pomagać. Zwłaszcza, że są instytucje, które nas – jako organizację pożytku publicznego – wspierają darowiznami; nie w formie pieniężnej, ale np. w usługach, poprzez wykonywanie konkretnych prac, przekazywanie materiałów, m.in. budowlanych. To od lat dobrze funkcjonuje – gdy zgłaszamy potrzebę, zwykle znajduje się ktoś, kto może pomóc. Wiadomo, jesteśmy instytucją finansowaną ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia i pieniędzy na wszystkie nasze potrzeby nie chce wystarczyć.
Czy ośrodek współpracuje z miejscową gminą?
Należymy do gminy Przechlewo i, oczywiście, współpracujemy z nią. Między innymi cyklicznie organizujemy w naszej siedzibie zajęcia profilaktyczne dla dzieci młodzieży w zakresie uzależnień czy zakażeń wirusem HIV i AIDS. Nie mamy bezpośredniej pomocy finansowej z gminy, ale samorząd pomaga nam znaleźć środki, na przykład na wydatki związane z kanalizacją. Gmina traktuje nas – nazwijmy to – po przyjacielsku. Nie jesteśmy jej kulą u nogi. Wręcz odwrotnie. Jestem świeżo po rozmowie z wójtem. Jest dumny, że na jego terenie „dzieją się rzeczy wyjątkowe – osoby obarczone chorobą wracają do zdrowia, do życia w społeczeństwie”.
A jak społeczność Wandzina, Przechlewa i okolic postrzega Szkołę Życia czy jej podopiecznych?
Prezes Stowarzyszenia Solidarni „Plus” Donat Kuczewski wspomina, jak w roku 1992 zaczynał tworzyć wandzińską placówkę. Wówczas tutejsi mieszkańcy patrzyli na ośrodek i jej pacjentów kosym okiem. Dziś – z perspektywy lat – widzę, że zmieniło się podejście do nas, do naszych pensjonariuszy. Zostaliśmy zaakceptowani.
Kamil: Ludzie z zewnątrz szanują nas, bo doceniają naszą determinację, wzajemny szacunek w drodze do zdrowienia. Będąc w terapii alkoholowej, nie czułem się jak pacjent, lecz jako członek rodziny, który – podobnie jak inni jej członkowie – chce być zdrowy. Zawsze byłem gotowy do pomocy innym w sytuacjach kryzysowych. I to się nie zmieniło do dziś, kiedy jestem wolontariuszem Szkoły Życia. Teraz mogę być jeszcze bardziej pomocny. Wiem, co przeżywają osoby z uzależnieniem na początku terapii, bo sam tego doświadczyłem. Wiem, jak ciężko jest się przyznać do tego, że jest się osobą z uzależnieniem. Wspieram więc tych, którzy sobie z tym nie radzą. Ta praca wolontariacka jest też formą wzmacniania siebie, również formą spłacania długu wdzięczności za okazaną mi pomoc. Mówię z ręką na sercu, że to miejsce – specjaliści tu pracujący, społeczność terapeutyczna – uratowało mi życie!
Może inni, którzy dotąd nie potrafili podjąć decyzji o leczeniu, pójdą pańskim śladem?
Zachęcam wszystkich – niezdecydowanych, nieśmiałych, zalęknionych, marginalizowanych, osamotnionych, cierpiących z powodu swojego uzależnienia, potrzebujących pomocy – do przyjazdu do Wandzina. Tutaj zacząłem żyć naprawdę. Przez 40 lat istniałem, ale istnieć nie znaczy żyć. Zresztą nie tylko ja tu wyzdrowiałem. Liczna grupa kolegów i koleżanek stanęła tutaj na nogi. Po Szkole Życia wiele osób podjęło pracę zawodową, założyło rodziny. Są wśród nich szczęśliwi małżonkowie i wspaniali rodzice. Wielu pensjonariuszy podjęło, podobnie jak ja, naukę na wyższych uczelniach. Można powiedzieć, że z Wandzina poszli na uniwersytety.
Czy tylko pacjenci, osoby uzależnione i współuzależnione mogą odwiedzać Wandzin?
Agnieszka Golińska: Nie tylko. Ostatnio gościliśmy w naszej siedzibie delegację Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU). Staraliśmy się pokazać, jak pracujemy w Szkole Życia przedstawicielom instytucji, która m.in. organizuje egzaminy certyfikujące dla naszych specjalistów, szkolenia dla nich, umożliwia realizowanie wspólnych projektów i daje dostęp do specjalistycznej literatury. Dzięki KCPU, za jego pośrednictwem, mamy wpływ na zmiany w ustawach, które nas dotyczą. Zachęcam też przedstawicieli innych organizacji, którzy tylko o nas słyszeli, a nie wiedzą, jak funkcjonujemy na co dzień i jakie są efekty naszej pracy, do zapoznania się z naszą ofertą szkoleniową. Żeby sami ocenili, czy warto nas wspierać. Istniejemy od ponad 30 lat w sercu lasu – w malowniczym zakątku ziemi człuchowskiej, nad jeziorem Wandzinek. Uwagę przykuwa tu nie tylko piękno natury, ale również wkomponowana w nią architektura, w tym XIX-wieczny dworek myśliwski, który jest naszą siedzibą. Wandzin to miejsce z duszą, z misją, z pracownikami, którzy niosą profesjonalną pomoc osobom z uzależnieniem, zakażonym wirusem HIV, chorym na AIDS, wykluczonym.