Wypalenie zawodowe wśród terapeutów uzależnień

Zdjęcie ilustracyjne / fot. Nik Shuliahin / źródło Unsplash

Wypalenie zawodowe wiąże się z takimi środowiskami zawodowymi, w których pracownicy odczuwają brak wsparcia ze strony przełożonych lub panuje w nich autokratyczny styl zarządzania, natomiast mało jest zebrań i superwizji. Warto też pamiętać o absolutnie nieadekwatnych do potrzeb warunkach lokalowych, o prekariacie, o pensjach wymuszających pracę w kilku miejscach – wylicza dr hab. Justyna Klingemann, socjolożka zdrowia i medycyny, kierowniczka Zakładu Socjologii Zdrowia i Badań nad Uzależnieniami Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Przeprowadziła Pani jedno z pierwszych w Polsce badań dotyczących wypalenia zawodowego wśród terapeutów uzależnień. Ilu specjalistów wzięło w nim udział i czy na tej próbie można już ocenić, jak wielu z nich boryka się z problemem? 

Rzeczywiście, to pierwsze w Polsce badanie, które objęło grupę terapeutów uzależnień – dotychczas w badaniach dotyczących wypalenia włączano ich do kategorii innych specjalistów zajmujących się szeroko rozumianą ochroną zdrowia. Co ciekawe, sam termin „wypalenie zawodowe” pochodzi z początku lat 70. XX wieku i ukuto go w kontekście pracy i pomagania osobom z problemami wynikającymi z używania narkotyków. Zatem mimo że przez wiele lat o wypaleniu mówiło się przede wszystkim w kontekście innych grup specjalistów, głównie lekarzy, korzenie tego zjawiska sięgają właśnie pracy z osobami uzależnionymi. 
Jeśli chodzi o nasze polskie badanie, to objęło ono reprezentatywną próbę placówek leczenia uzależnienia od alkoholu: stacjonarnych, poradni i oddziałów dziennych. Na nasze zaproszenie odpowiedziało ponad 40 proc. z nich, a ponad 450 terapeutów pracujących w tych placówkach wypełniło ankiety. Jest to zatem spora, reprezentatywna próba, tym samym wnioski z tego badania odnoszą się do całej tej grupy zawodowej w Polsce.

Jaka jest skala wypalenia zawodowego wśród polskich terapeutów uzależnień?

Żeby powiedzieć o odsetkach, muszę zacząć od wyjaśnienia, czym jest wypalenie zawodowe. Bo każdy trochę czuje, o co tu chodzi, niestety często to odczucie jest błędnie. Przede wszystkim wypalenie nie jest konstruktem jednowymiarowym, tylko dwu- lub trójwymiarowym. My potraktowaliśmy je dwuwymiarowo – jako wyczerpanie i zdystansowanie wobec pracy. Wyczerpanie to wymiar, który dotyczy nie tylko ciała, fizyczności, ale też emocji i funkcji poznawczych, a jest wynikiem długotrwałego stresu związanego z wymaganiami w pracy. Drugi wymiar to zdystansowanie wobec pracy, przejawiające się narastającym brakiem zaangażowania, wycofaniem się z relacji ze współpracownikami, utratą identyfikacji z miejscem pracy czy z misją danego zawodu.


Jeśli chodzi o odsetki, to szczególnie wysoki, a zatem najbardziej niepokojący poziom wyczerpania zaobserwowano u 15 proc. terapeutów uczestniczących w badaniu. Podobnie, szczególnie wysoki poziom zdystansowania dotyczył 8 proc. badanej grupy. Można powiedzieć, w przybliżeniu, że co dziesiąty terapeuta jest zagrożony wyraźnym nasileniem wypalenia zawodowego. Jednak znacznie ważniejsze jest to, że obu wymiarów wypalenia zawodowego – zarówno w silnym, jak i w umiarkowanym stopniu – doświadczyła aż ponad połowa badanej grupy terapeutów. Te osoby są w grupie ryzyka, zatem powinniśmy myśleć, jak przeciwdziałać temu, aby doświadczenie symptomów wypalenia nie rozwinęło się w pełnoobjawowe wypalenie zawodowe.

Rozumiem, że przy pełnoobjawowym wypaleniu, podobnie jak przy depresji, trudno nam się zaktywizować, wyjść do ludzi i zacząć funkcjonować w społeczeństwie?

Podobnie, jak przy depresji, powiedzenie sobie lub komuś „weź się w garść i uśmiechnij” nie działa. W wymiarze osobistym wypalenie wiąże się z doświadczaniem bardzo trudnych emocji, terapeuci odczuwają narastający brak zaangażowania w pracę, widzą swoją bierność, czują narastającą niechęć do pacjentów. To oczywiście skutkuje poczuciem niekompetencji i świadomością, że wykonywana przez nich praca jest niskiej jakości. Z racji swojego zawodu terapeuci są świadomi, co się z nimi dzieje. Niestety, paradoksalnie ta trudna emocjonalnie sytuacja prowadzi do paraliżu, trudności w podjęciu działań, które mogą ją zmienić. Terapeucie bardzo trudno samemu przerwać to błędne koło. W doświadczeniu wypalenia zanika chęć do rozwoju zawodowego, zwiększania kompetencji, sięgania po pomoc – do jakiejkolwiek inicjatywy. To bardzo samotny stan i często towarzyszy mu poczucie osamotnienia. Więcej – wypalenie często współwystępuje z zaburzeniami nastroju, z depresją. Nie mogę mówić o związkach przyczynowo-skutkowych, bo prawdopodobnie zależność jest tu dwukierunkowa – ryzyko depresji wzrasta wraz z rozwojem wypalenia zawodowego, a podatność na wypalenie jest wyższa wśród osób z symptomami depresji.


Niemiecki socjolog Hartmut Rosa mówi, że w życiu potrzebujemy rezonansu. Potrzebujemy rezonować w relacjach z ludźmi, w relacjach z pracą, w relacjach z otoczeniem. Kiedy Rosa mówi o wypaleniu, opisuje je jako doświadczenie, w którym te relacje milkną, świat jawi się jako zimny, obcy, zamknięty.

Wypalony zamyka się w sobie.

Tak.

Bo chociaż to jest wypalenie zawodowe, to rzutuje też na życie prywatne: relacje rodzinne i towarzyskie, postrzeganie siebie, realizację pasji, funkcjonowanie w czasie wolnym…

Oczywiście. Chcielibyśmy umieć to rozdzielać, ale nasze życie zawodowe silnie wpływa na życie prywatne. Jeśli sobie wyobrazimy przemożne poczucie przemęczenia, to czujemy, że ono nieuchronnie prowadzi do zaniedbania relacji rodzinnych i przyjacielskich, do rezygnacji z aktywności pozazawodowych. Wokół nas zaczyna brakować ludzi i rzeczy, które pozwalają nam się zregenerować, dają nam przyjemność. Tu znowu mamy do czynienia z błędnym kołem, bowiem troska o równowagę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym jest jednym z elementów przeciwdziałania wypaleniu. Kiedy człowiek zaczyna doświadczać pierwszych objawów wypalenia, trudno jest mu tę równowagę przywrócić, nie ma na to siły, jest w nim zbyt dużo smutku, wstydu, rezygnacji, traci poczucie sensu.

Z racji zawodu terapeuci są świadomi, że znajdują się wtedy w sytuacji mogącej prowadzić do uzależnienia się od środków psychoaktywnych. Czy sami wpadają w uzależnienia?

Nie badaliśmy tego i nie znam badań, które by to potwierdzały. Wierzę, iż terapeuci uzależnień wiedzą, że sięganie po substancje psychoaktywne jest najmniej adekwatnym sposobem radzenia sobie z trudnymi emocjami i kryzysem.

A jak wypalenie zawodowe wpływa na prowadzone przez nich terapie, na osoby, którym pomagają?

Relacja terapeutyczna jest mniej głęboka, mniej lecząca, jeśli mamy przed sobą nieautentycznego, niezaangażowanego terapeutę. Przy dużym skupieniu się na sobie, na swoich bardzo trudnych emocjach, na własnych problemach, trudno nam uważnie spojrzeć na drugiego człowieka. To naturalne, ludzkie, że trudno wówczas pracować sobą. A terapeuci pracują sobą. Siłą rzeczy prowadzi to do schematyzmu w prowadzeniu terapii, do braku troski o indywidualizację oddziaływań terapeutycznych, odniesienia się do konkretnych potrzeb czy sytuacji życiowej pacjenta. Pacjenci czują to i zaczynają szukać innego terapeuty, domagać się kogoś, z kim ta relacja będzie działać, rezonować. Najgorszy scenariusz jest wtedy, gdy zrezygnują z terapii w ogóle, bo wyrobią sobie przekonanie, że terapia im nie pomaga. 

A jak to wpływa szerzej – na otoczenie terapeutyczne, w którym wypalony terapeuta pracuje? Zespoły terapeutyczne powinny wprowadzać innowacje, myśleć o rozwoju, funkcjonować skutecznie, tu zaś mają do czynienia z osobami biernymi, niechętnymi.

To ma ogromny wpływ na zespoły i dlatego – w moim odczuciu – mniej istotne są odsetki wypalenia u terapeutów, a ważniejszy jest sam fakt pojawienia się tego problemu. To jedno ze zjawisk, któremu zdecydowanie łatwiej przeciwdziałać, zanim uruchomią się te wszystkie sprzężenia zwrotne. Podstawą funkcjonowania zespołów terapeutycznych jest autentyczność, otwartość, wzajemne zaangażowanie i zaufanie. Jeśli w zespole jest osoba, która nie jest w stanie się zaangażować, nie jest w stanie się otworzyć, odczuwa opór przed korzystaniem z superwizji zespołowych…

Superwizji, czyli wzajemnego oceniania swojej pracy?

Czyli spotkań służących otwartemu omawianiu trudności w zespole i w pracy terapeutycznej. Obecność osoby doświadczającej wypalenia wpływa na atmosferę pracy w całej placówce. Ponadto dochodzi tu proza życia: osoby doświadczające wypalenia ratują się urlopami, zwolnieniami lekarskimi, próbują stworzyć sobie przestrzeń na dojście do siebie, a to dodatkowo obciąża zespół. Jeśli ktoś rezygnuje z pracy czy jest długo nieobecny, to ktoś inny musi przejąć jego pacjentów. Gdy zespół funkcjonuje na granicy wytrzymałości i wydajności, jeśli chodzi o liczbę pacjentów przypadających na jednego terapeutę, to każde dodatkowe obciążenie prowadzi do wyczerpania kolejnych pracowników.

I pojawia się frustracja, konflikty, zatruta atmosfera.

Chyba każdy doświadczał tego w podobnej sytuacji. Gdy w zespołach nie ma nadmiernego stresu, tempa, obciążenia, są dobre relacje, to ludzie są bardziej gotowi sobie nawzajem pomóc, zastąpić się. Są też na siebie bardziej uważni. Jeśli wszyscy są „pod ścianą”, gdy chodzi o poziom obciążenia obowiązkami zawodowymi, to bardzo trudno o wzajemną życzliwość, więc kłopot polega też na tym. 

To już przeszłość, ale być może też przyszłość – wpływ pandemii na pracę terapeutów. Badanie było prowadzone po kryzysie wywołanym koronawirusem COVID-19, czy zatem pokazało, że takie zagrożenie, jak lęk przed chorobą, wpływało na ich wypalenie zawodowe?

Generalnie z badań wynika, że poziom lęku przed koronawirusem jest czynnikiem dodatkowo zwiększającym narażenie na wypalenie zawodowe. W naszym badaniu nie stwierdzono silnego poziomu lęku, pewnie dlatego, że realizowaliśmy je już po kilku falach pandemii, kiedy wszyscy oswoiliśmy się trochę z sytuacją. Nie mogę jednak wykluczyć, że poziom wypalenia w tej grupie był częściowo skutkiem długotrwałego i silnego stresu, jaki wiązał się z pracą w warunkach pandemii.

A czy jest czynnik dominujący, który wpływa na wypalenie? Może staż? Im dłużej się pracuje, tym większe zagrożenie wypaleniem?

Tu akurat jest odwrotnie: bardziej narażeni na wypalenie są młodzi terapeuci. Częściowo wynika to stąd, że wypalenie może prowadzić do rezygnacji z zawodu, więc jeśli już nauczymy się troski o siebie, stawiania granic, higieny pracy, możemy z sukcesem pracować przez całe lata. Ale powiem coś, co panią pewnie zaskoczy: przyczyny wypalenia nie są związane ze specyficznymi cechami człowieka – problem polega na tym, że one są poza nami, tkwią w środowisku pracy. Wszystkie badania wskazują przede wszystkim na zmienne organizacyjne. Wypalenie występuje, jeśli w miejscu pracy mamy do czynienia z nadmiernym obciążeniem obowiązkami, zbyt wysokim tempem pracy, niskim poczuciem sprawczości czy autonomii w pracy, mało wspierającym przełożonym. Kłopotem jest chyba sama nazwa tego zjawiska – metafora kierująca naszą uwagę na osobę, człowieka jako świecę, która się wypala. Tymczasem wypalenie zawodowe jest przede wszystkim wywoływane przez czynniki zewnętrzne, przez warunki pracy – nie występuje we wspierającym i pozytywnym środowisku zawodowym.


Oczywiście jest tak – i dlatego historycznie o wypaleniu mówiło się w odniesieniu do zawodów pomocowych – że praca z drugim człowiekiem jest trudna, bo wymaga zaangażowania emocjonalnego. Wymaga też czasem ukrywania własnych emocji. Pacjenci placówek leczenia uzależnienia to osoby z doświadczeniami traumy, z problemami emocjonalnymi, zdrowotnymi, rodzinnymi, zawodowymi – to jest trudna grupa. Ale nie należy tej pracy postrzegać wyłącznie jako trudnej i wyczerpującej, bo niesie ona ze sobą ogrom satysfakcji, wspaniałych doświadczeń, ważnych spotkań i mówię to również z własnego doświadczenia pracy w ośrodku terapeutycznym.

Jednak to z pewnością praca wymagająca emocjonalnie, w której potrzebne jest zaangażowanie. Jeśli warunki i organizacja pracy nie są przyjazne pracownikom, jeśli znajdujemy się w miejscu pracy, w którym mamy mało do powiedzenia, jesteśmy obciążeni i czujemy się jak w kieracie – to można sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji łatwo o wypalenie. A wypalenie człowieka – mimo że nie jest to choroba zakaźna – może się przenieść na zespół, bo warunki pracy oddziałują na cały zespół. Wypalenie jednego pracownika jest tu rodzajem bezpiecznika, sygnałem, że coś niedobrego dzieje się w środowisku pracy.


W naszym badaniu wyraźnie było widać, że wypalenie wiązało się z takimi środowiskami zawodowymi, w których pracownicy odczuwali brak wsparcia ze strony przełożonych, w których panował autokratyczny styl zarządzania, natomiast mało było zebrań i superwizji. Warto też pamiętać o absolutnie nieadekwatnych do potrzeb warunkach lokalowych, o prekariacie, o pensjach wymuszających pracę w kilku miejscach. Jeżeli zaczniemy myśleć o wypaleniu jako o czymś, co obciąża całe zespoły terapeutyczne, obniża jakość pracy i oferty, jaką mamy dla pacjentów uzależnionych, to powinniśmy zacząć poważnie myśleć o tym, w jakich warunkach i środowiskach pracy funkcjonują terapeuci.

Czy to są warunki zapobiegania wypaleniu zawodowemu?

Zdecydowanie. Jeśli znamy przyczyny, to wiemy, jak przeciwdziałać niekorzystnym zjawiskom. W przypadku wypalenia znamy przyczyny i mam poczucie, że mało się dzieje w kwestii zapobiegania właśnie dlatego, że wypalenie lubi być traktowane jako doświadczenie osobiste, tym bardziej że niesie ze sobą emocje, takie jak wstyd i poczucie niekompetencji na poziomie jednostkowym. Mało kto dostrzega sedno wypalenia, które leży właśnie w mało wspierającym środowisku pracy. 

A gdy wypalenie zawodowe już się pojawi, to jak je leczyć, czy – jeśli to nieadekwatne słowo – jak się go pozbyć?

Na poziomie indywidualnym to kwestia przywrócenia równowagi. Z jednej strony zadziała pójście na zwolnienie – przydałyby się urlopy dla podratowania zdrowia – bo chodzi o odpoczynek, nabranie dystansu do sytuacji, zrozumienie jej przyczyn. Wśród terapeutów, z którymi rozmawiałam, były też osoby, które przeżyły doświadczenie wypalenia i po nim…

Czyli wróciły do zawodu, nie zrezygnowały całkiem?

Wróciły do zawodu, czasem nawet po kilku latach, ale z trochę inną świadomością i z wiedzą, jak o siebie dbać, jak indywidualnie wprowadzić w życie różne bezpieczniki, gdzie rozpoznawać zagrożenia. To wszystko jest istotne. Jednak proszę sobie wyobrazić, że doświadczamy wypalenia, pójdziemy na kilkutygodniowy czy kilkumiesięczny urlop, a potem wrócimy do tego samego toksycznego środowiska pracy. Niewiele się zmieni. Kluczowa jest profilaktyka, ale rozumiana w sensie rozwiązań systemowych i organizacyjnych. Już na poziomie placówek i zespołów terapeutycznych można naprawdę dużo zrobić, żeby temu zapobiegać. Pracodawcy i zespoły, które to rozumieją, wiedzą, że dbają nie tylko o swoich kolegów zagrożonych wypaleniem, lecz o siebie samych i właściwie o całą placówkę, cały system.

Rozmawiała Bernadeta Waszkielewicz.