Standardy wzmagają czujność na przejawy przemocy wobec dziecka, są pomocne w pracy dorosłych z najmłodszymi. Ich zapisy powinny jednak uwzględniać specyfikę placówki tak, aby naprawdę służyły ochronie dziecka, a nie były przepisami oderwanymi od rzeczywistości – mówi Renata Szredzińska, prezeska Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Standardy ochrony małoletnich, do wprowadzenia których są zobowiązane jednostki systemu oświaty oraz inne placówki, gdzie przebywają małoletni budzą sporo kontrowersji. Przez niektórych traktowane są jako wyraz braku zaufania do osób pracujących z dziećmi. Jaka idea stoi za powstaniem standardów?
Warto tutaj wspomnieć historię standardów ochrony dzieci, bo to sporo wyjaśnia. Sięga ona lat 90. ubiegłego wieku i związana jest z organizacjami humanitarnymi i pomocowymi, które brały udział w niwelowaniu skutków wojen i kryzysów w krajach afrykańskich. Okazało się, że w tych organizacjach zatrudniały się osoby, które, wykorzystując chaos, z premedytacją dopuszczały się przestępstw wobec dzieci, np. na tle seksualnym. W 2002 roku powstał raport Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR) i organizacji Save the Children, który pokazał, że członkowie nawet największych organizacji humanitarnych, agend ONZ i służb wojskowych, które miały nieść pokój, dopuszczali się przestępstw wobec miejscowej ludności, w tym dzieci. Ci, którzy mieli chronić, stawali się oprawcami. To przyczyniło się do wypracowania przez organizacje humanitarne odpowiednich standardów – później te jednostki zaczęły promować wypracowane przez siebie rozwiązania chroniące dzieci w innych miejscach.
Jakich?
Jako pierwsze z podobnych zapisów skorzystały Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Australia czy Nowa Zelandia – Standardy ochrony dzieci stały się tam elementem obowiązującego prawa. Te państwa jasno powiedziały, że są zainteresowane tym, komu powierza się opiekę nad dziećmi w placówkach czy instytucjach, tak aby wykluczyć osoby skazane za przestępstwa na szkodę dziecka. Wprowadziły do standardów tzw. ścieżkę interwencji w sytuacjach, kiedy podejrzewa się, że dziecko doznaje przemocy rodzicielskiej, rówieśniczej czy też doświadcza jej ze strony pracowników danej placówki. Standardy jasno opisują, co należy robić w takich sytuacjach, gdzie zgłaszać nadużycia. Trzecim elementem standardów są zasady bezpiecznych relacji między dzieckiem a dorosłym pracownikiem danej instytucji, z dokładnie określonymi zachowaniami niedopuszczalnymi. Te wszystkie elementy standardów obowiązują od wielu lat w innych krajach i powinny być zapisane oraz przestrzegane w Polsce, choć trzeba podkreślić, że każda placówka w naszym kraju ma dużą swobodę w tworzeniu standardów, bo każda ma inną specyfikę.
Choć obowiązek wdrożenia Standardów ochrony małoletnich obowiązuje w Polsce od sierpnia tego roku, to Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę wdrożyła je wiele lat temu, bo już w roku 2008. Jak to wpłynęło na działania pracowników i wolontariuszy?
Na początku pracownicy komentowali ten fakt z niezadowoleniem. „O co właściwie się nas podejrzewa? Czy konieczne są takie formalne rozwiązania?” – pytali. Z czasem okazało się, że one pomagają im w pracy. Dla przykładu: w naszych standardach jest zapis, który nie zezwala pracownikom na dołączanie dzieci, z którymi pracują, do grup znajomych w mediach społecznościowych. Prowadzimy np. psychoterapię dzieci i uważamy, że taki rodzaj obustronnego podpatrywania prywatności, byłby niewłaściwy. Pracownicy bardzo sobie ten zapis chwalą, bo dziecku, które wysyła im zaproszenie do grona znajomych na Facebooku, mogą powiedzieć, że zabraniają im tego standardy. Unikają tym samym sytuacji, w której dziecko poczułoby się odrzucone czy nielubiane. W praktyce, przez te szesnaście lat, skorzystaliśmy z każdej opisanej w standardach procedury.
Które zapisy okazały się szczególnie przydatne?
Bardzo ważna okazała się ścieżka interwencji. Standardy wzmagają czujność na przejawy przemocy wobec dziecka.Sam zapis zasad postępowania oczywiście nie działa jak magiczna różdżka, ale porządkuje określone sprawy, wskazuje, kto i co ma robić w sytuacji podejrzenia przemocy lub jej ujawnienia. W ramach Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę od lat działa telefon zaufania dla dzieci i młodzieży. Dzwonią do nas dzieci i opisują np. przemoc, której doświadczają. Zdarzają się rozmowy, w których dziecko oznajmia, że za chwilę targnie się na swoje życie. Opracowana w naszych standardach ścieżka interwencji, którą konsultanci telefoniczni znają na pamięć, pozwala na natychmiastową reakcję i przeciwdziałanie mogącemu wydarzyć się nieszczęściu.
Czy zdarzało się, że praktyka weryfikowała przyjęte regulacje?
Mieliśmy kiedyś zapis o bezwzględnym zakazie stosowania siły w kontaktach z dzieckiem. Jednak kilka sytuacji, w których zachowanie dziecka groziło jego zdrowiu i życiu, bo np. podczas terapii wykazywało zachowania autodestrukcyjne, skłoniło nas do zmiany w tym zapisie. Pozostaliśmy wprawdzie przy zapisie o zakazie stosowania siły, ale uwzględniliśmy sytuację wyjątkową, kiedy autodestrukcyjne zachowanie dziecka należy bezwzględnie przerwać, a perswazja słowna nie działa. Tak więc nasze wieloletnie doświadczenie pokazuje, że standardy faktycznie chronią dziecko, są pomocne w pracy dorosłych z najmłodszymi. Zapisy powinny jednak uwzględniać specyfikę placówki – można dokonywać w nich zmian, aby naprawdę służyły ochronie dziecka, a nie były przepisami oderwanymi od rzeczywistości. Inne standardy opracuje placówka, w której uczy się trzydzieścioro dzieci i pracuje kilkoro dorosłych, a inne taka, do której uczęszcza kilkuset uczniów.
Czy zasadne są obawy o to, że płaczące dziecko w przedszkolu nie zostanie teraz przytulone przez nauczycielkę? Takie głosy słychać w mediach.
Zakazu przytulenia płaczącego dziecka w przedszkolu nie ma w ustawie. Jeśli małe dziecko płacze, a my boimy się je pocieszyć, to takie zachowanie jest sprzeczne z ustawą. Takiego zakazu nie ma też w wytycznych do Standardów ochrony małoletnich. Zachęcam do zapoznania się z tymi wytycznymi. Są dostępne na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości (https://www.gov.pl/web/sprawiedliwosc/standardy-ochrony-maloletnich-wytyczne) i co istotne – są przygotowane oddzielnie dla różnego rodzaju placówek – żłobków, przedszkoli, szkół, organizatorów wypoczynku dla dzieci, placówek, w których przebywają dzieci z niepełnosprawnością czy hoteli. Te wytyczne tworzyły zespoły powołane przez Ministra Sprawiedliwości, pracowały w nich osoby, które znają specyfikę tych miejsc. Nie zabrakło nauczycieli, dyrektorów placówek, osób, które organizują praktyki zawodowe dla małoletnich, a więc przedsiębiorców. Wytyczne należy potraktować jako podpowiedź przy sporządzaniu i wdrażaniu standardów. Muszą być w nich zapisane: ścieżka interwencyjna, zasady bezpiecznych relacji, zasady sprawdzania personelu oraz bezpieczeństwo w internecie, ale wszystko to powinno być dostosowane do specyfiki konkretnej placówki. Warto zaprosić do współtworzenia standardów młodzież, która najlepiej wie, jak powinna być traktowana przez rówieśników, jakie zachowania są przykre, a jakie całkowicie niedopuszczalne.
Wątpliwości zgłaszają też zarządcy hoteli. Uważają, że zapis ustawowy nakładający na nich obowiązek stworzenia procedur identyfikacji małoletniego i jego relacji z osobą dorosłą, z którą przebywa w obiekcie, jest trudny do realizacji.
Odwołam się w tym miejscu do przykładu sieci hoteli Accor. Od dawna mają Standardy ochrony dzieci. Dzięki temu zatrzymano kilka osób, które planowały skrzywdzić dziecko. Personel był wyczulony na sytuacje budzące podejrzenia, że dziecko w hotelu może być osobą pokrzywdzoną przemocą seksualną. Nie zignorowano przypadku, kiedy dorosły mężczyzna regularnie pojawiał się w hotelu coraz to z innym dzieckiem, mówiąc, że to jego bratanek. Myślę, że standardy uwrażliwiają dorosłych i zapobiegają wygodnemu przekonaniu, że „to mnie nie dotyczy, nie mam na to wpływu, więc nic nie będę robić”. Personel hoteli może mieć obiektywny problem z ustaleniem tożsamości dziecka, bo w dowodach tożsamości nie mamy teraz wpisanych dzieci, ale jak pokazują doświadczenia hoteli sieci Accor, można jednak zidentyfikować przestępcę seksualnego, który przybywa do obiektu z dzieckiem, z zamiarem jego wykorzystania.
Zatem liczne wątpliwości to typowa obawa przed zmianą?
To, że pojawiają się wątpliwości czy pytania dotyczące standardów, mnie nie dziwi. One pojawiały się również w 2010 roku, kiedy wprowadzano w Polsce zakaz stosowania kar cielesnych. Przeciwnicy tego zapisu argumentowali, że „jeden klaps nikomu nie zaszkodził”. Dziś nikt raczej tak publicznie nie mówi, a nawet jeśli komuś się to zdarzy, nie jest to powszechnie aprobowane. Badania wyraźnie pokazują, że odsetek dorosłych, które stosują kary fizyczne wobec dzieci spada. Potwierdzają to same dzieci. W ciągu ostatnich dwudziestu lat wprowadzono wiele ustaw, które mają na celu ochronę dzieci, m.in. przepisy z roku 2015, która zakazują przesłuchiwania w sali sądowej dziecka – ofiary przemocy – w obecności sprawcy. Takie przesłuchanie odbywa się w trybie ochronnym, tylko raz i w obecności psychologa. W 2016 roku wprowadzono ustawowy obowiązek sprawdzania osób pracujących z dziećmi w Rejestrze sprawców przestępstw na tle seksualnym. Właściwie każdy rząd, bez względu na przekonania, wprowadził do polskiego prawa coś, co poprawia sytuację dziecka w zakresie jego ochrony przed przemocą. Standardy ochrony małoletnich to kolejny dobry krok. Jestem tego pewna.