Ukryta przemoc i tłumiona agresja w gabinecie psychoterapeuty

Zdjęcie przedstawiacie kobiety zwrócone ku sobie, siedzą na kanapie rozmawiają ze sobą
Zdjęcie ilustracyjne / źródło Pixabay / fot. olegsturm

Niektóre wyniki badań sugerują, że można wyróżnić cechy typowe dla osób stosujących przemoc, które są ukryte pod maską pewności siebie. Można wśród nich dostrzec niski poziom asertywności, niską samoocenę i krytyczny obraz siebie, wzmacniany przez dominowanie nad innymi, słabe umiejętności społeczne, brak zdolności do konstruktywnego regulowania emocji, tendencję do wybuchów złości, kłótliwość i skłonność do rękoczynów.

Stworzenie adekwatnego obrazu trudności pacjenta, który zgłasza się na terapię nie jest łatwym zadaniem. Czasem w początkowych etapach kontaktu terapeuta odnosi o pacjencie wrażenie odmienne niż podczas dalszej współpracy, kiedy to ujawniają się strony osobowości, które pozostawały niewidoczne. Świadome lub podświadome ukrywanie pewnej części swojej natury oraz pokazywanie w kontaktach z innymi jedynie tych części, które chce się ujawnić, może łączyć się z lękiem przed brakiem akceptacji i chęcią zaprezentowania się tak, aby nie zostać odrzuconym. Może to być także związane z obawą przed swoją złością i rozumienia relacji jako narzędzia do zaspokajania własnych potrzeb. Osoby przejawiające podobne trudności mogą nie zauważać, że ich zachowania są agresywne, złośliwe, powodujące dyskomfort lub naruszające granice innych. 

Tacy pacjenci raczej zgłaszają się do psychoterapeuty z innym – niż zasadniczy – problemem. Częściej jednak w ogóle nie podejmują własnej terapii lub są na nią kierowani z przymusu, kiedy przejawiana przez nich agresja i przemoc osiągają tak intensywny rozmiar, że w ich sytuację zaangażowane są zewnętrzne instytucje, jak policja czy kurator. 

Obraz osoby stosującej przemoc

Niektóre wyniki badań sugerują, że można wyróżnić cechy typowe dla osób stosujących przemoc, które są ukryte pod maską pewności siebie. Można wśród nich dostrzec niski poziom asertywności, który może przejawiać się w nieumiejętności szanowania potrzeb innych oraz tendencji do agresywnego egzekwowania własnych praw, niską samoocenę i krytyczny obraz siebie wzmacniany przez dominowanie nad innymi, słabe umiejętności społeczne, brak zdolności do konstruktywnego regulowania emocji, tendencję do wybuchów złości, kłótliwość i skłonność do rękoczynów, co zwiększa ryzyko wystąpienia zachowań antyspołecznych (Goldstein & Rosenbaum, 1985; Grygorczuk, Dzierżanowski & Kiluk, 2009). 

Osoby mające trudności w tej sferze mogą przejawiać tendencję do zaprzeczania swojej agresji, umieszczania powodów złości w innych osobach lub dowodzenia, że to ludzie wokół są agresywni, zaś oni poszkodowani. Może to być efektem działań manipulacyjnych i świadomego manipulowania faktami tak, aby winą za konflikt obarczyć innych. To może sugerować występowanie struktury osobowości o typie antyspołecznym lub złośliwego narcyzmu, a przynajmniej pewnych jej cech. Zaprzeczanie własnej agresywności nie zawsze jest jednak konsekwencją manipulacji. Zdarza się, że osoba wierzy w to, że problemy w relacjach wynikają z czegoś, co jest poza jej kontrolą i co jej się zwyczajnie przydarza. Może to być efektem działania mechanizmów obronnych, jak zaprzeczanie polegające na nieświadomym zniekształcaniu rzeczywistości i negowaniu tych aspektów, z którymi trudno się skonfrontować i przyjąć jako własną odpowiedzialność. Mechanizmem, który może mieć znaczenie, jest też projekcja pomagająca dostrzegać w innych cechy, które trudno zaakceptować w sobie. Występowanie mechanizmów obronnych nie wyklucza zaburzeń w sferze osobowości. Wydaje się, że nieprawidłowo zintegrowana sfera wewnętrznej agresywności, objawiająca się na przykład w gwałtownych zachowaniach, sugeruje zakłócenia w procesie rozwoju osobowości.

Źródła niezintegrowanej agresji

W poszukiwaniu źródeł agresywnych zachowań nie chodzi o szukanie winnych czy obarczanie odpowiedzialnością. Odniesienia do pierwotnych relacji z rodzicami rzucają raczej światło na dynamikę rozwoju osobowości człowieka, który zawsze odbywa się w przestrzeni relacyjnej. Wielu pacjentów przejawiających agresywne zachowania mogło mieć w gruncie rzeczy dobrych rodziców, którzy chcieli dla nich jak najlepiej. Być może tym, czego zabrakło, była emocjonalna wrażliwość i uważność na potrzeby psychiczne w połączeniu z pozostawieniem dziecka samemu sobie lub oczekiwanie, że zaspokoi ono potrzeby emocjonalne dorosłych. Kontakt z rodzicami niedostępnymi emocjonalnie lub niemającymi zdolności do empatii (z różnych względów, czasem środowiskowych czy sytuacyjnych, gdy w rodzinie trudna jest sytuacja materialno-bytowa) rodzi frustrację i gniew (de Masi, 2017). Jeśli do dyscyplinowania domowników używana jest przemoc, dziecko może zidentyfikować się z tymi mechanizmami regulowania emocji. Trudność w zbudowaniu emocjonalnej więzi z opiekunami w dzieciństwie może skutkować wycofaniem z kontaktów z rówieśnikami i poszukiwaniem schronienia we własnym psychicznym świecie (de Masi, 2017). Wówczas bliskość z ludźmi może wzbudzać lęk przed osamotnieniem lub pochłonięciem. Mechanizmem obniżającym lęk jest kontrola, która wykorzystywana w relacjach, miałaby pomóc dostosować je do własnych potrzeb, co może jednak stać w opozycji lub pomijać potrzeby drugiej strony. 

Agresja w gabinecie

W praktyce psychoterapeutycznej pacjenci najczęściej nie ujawniają wprost swojej agresywności. Takie sytuacje mogą się zdarzyć, gdy znajdują się pod wpływem substancji psychoaktywnych lub przejawiają głębsze zaburzenia. Agresja wyrażana jest w bardziej zakamuflowanej formie, jak niepojawianie się na umówionych sesjach bez zgłoszenia nieobecności, częste spóźnianie się, przedłużanie spotkań i niewychodzenie z gabinetu pomimo zakończenia sesji przez terapeutę. Może to być nierozwijanie wypowiedzi, co wymusza na terapeucie konieczność dopytywania i drążenia tematu, wyrażanie rozczarowania i niezadowolenia ze sposobu pracy terapeuty pomimo braku własnego zaangażowania w terapię. Z jednej strony wydaje się, że zachowania te mogą sygnalizować trudności pacjenta w obdarzeniu terapeuty zaufaniem i podjęciu współpracy. Z drugiej zaś strony można przypuszczać, że w takim postępowaniu znajduje ujście stłumiona i odcięta od świadomości agresja. Niektórzy są tak mocno oddzieleni od własnej agresywności oraz potrzeb związanych z bliskością i zależnością, że nie postrzegają wielu swoich reakcji jako naruszenie granice innych. W ich odczuciu nie robią nic złego i znajdują szereg powodów, dla których wyżej wymienione zachowania się powtarzają.

Stłumiona i przemieszczona agresja w procesie terapeutycznym

Pracując z pacjentami z trudnościami w obszarze emocjonalnym oraz zaprzeczającym własnej agresywności, można odnieść wrażenie, że w relacji obecne jest coś, co budzi napięcie, a co trudno nazwać. Kilka lat temu miałam możliwość doświadczenia takiej dynamiki w indywidualnej psychoterapii pacjenta, który zapisał się na terapię zachęcony przez znajomego. Jako główny problem do przepracowania podał trudności w relacji, która była jego pierwszą poważną i dłuższą relacją. Pacjent pochodził z rodziny, w której brakowało bliskich więzi emocjonalnych. Obecny był za to stereotypowy podział ról płciowych. Mężczyźni zajmowali się pracą zarobkową, a kobiety gospodarstwem domowym. Nie rozmawiano o uczuciach, wewnętrznych przeżyciach, nie spędzano wspólnie czasu na zabawie czy przyjemnościach. Poza dominującą pustką i chłodem emocjonalnym pojawiały się akty agresji słownej lub fizycznej, gdy rodzice zdenerwowali się na zachowanie dzieci. Pacjent właściwie nigdy nie nawiązał bliższych relacji poza domem. W czasach wczesnoszkolnych był wycofany i większość czasu spędzał na nauce i czytaniu. W okresie dojrzewania i dorosłości nauczył się zaspokajać swoje popędy bez relacji z innymi, za pomocą pornografii i masturbacji. W żywym kontakcie z ludźmi, na przykład na studiach czy w pracy, przeżywał dyskomfort, wstyd i lęk. Najbezpieczniej czuł się, gdy był sam i zajmował się swoimi sprawami podczas pracy przy komputerze. 

W kontakcie terapeutycznym sprawiał wrażenie zagubionego, zawstydzonego i mocno wycofanego. Miał trudności w opisywaniu przeżyć emocjonalnych, rozumieniu swoich reakcji oraz dynamiki relacji między ludźmi. Budził wrażenie osoby, która ogólnie chce dobrze, ale nie wie, jak to zrobić, ma zaniżone poczucie wartości i obawia się, że nie poradzi sobie w pracy i związku. 

Napięcie przeżywane przez pacjenta było wyczuwalne w kontakcie. Początkowo budziło współczucie, ciekawość i łączyło z chęcią sprawienia, aby poczuł się bezpiecznie. Pytania pacjenta o powód reakcji ludzi na jego zachowania i pogubienie w relacji partnerskiej powodowały, że można było wejść w rolę jego opiekuna. Gdy opisywał konflikty z partnerką, cytując jej obraźliwe komentarze czy momenty, w których popychała go lub podnosiła głos, można było odczuć niepokój, troskę i złość wobec takich zachowań. Jednocześnie trudno było uwolnić się od poczucia, że obecność pacjenta wzbudzała napięcie i dyskomfort, zwłaszcza gdy spóźniał się, nie pojawiał na spotkaniach bez podania żadnej informacji, a będąc w gabinecie – z wyczekiwaniem wpatrywał się w terapeutę i reagował niechęcią na zachęty do eksploracji własnych przeżyć czy zachowań, widocznie preferując koncentrowanie się na zachowaniach innych. Jednocześnie podejmował spotkania z innymi terapeutami, co stało w jawnej sprzeczności z ustalonym wcześniej kontraktem terapeutycznym.

Wkrótce pacjent zaczął tworzyć narrację, w której siebie stawiał w roli osoby pokrzywdzonej, a partnerkę w pozycji oprawcy. Jednocześnie, początkową troskę i współczucie zaczęły wypierać złość, zniecierpliwienie, lęk oraz identyfikacja z możliwymi przeżyciami jego partnerki. Współpraca z pacjentem doszła do punktu, w którym napięcie emocjonalne pojawiało się już przed sesją, a wizja rozmowy wzbudzała niepewność połączoną z niechęcią. 

W procesie superwizji, któremu została poddana ta praca terapeutyczna, nadano znaczenie obnażające to, co dotychczas pozostawało niezauważone, a wyrażało się w sferze niewerbalnej. Pacjent poprzez treści, które wypowiadał podczas sesji, komunikował brak zainteresowania eksplorowaniem swoich przeżyć oraz to, że odpowiedzialna za konflikty w związku była jego partnerka. Z kolei w postawie oraz zachowaniach związanych z samą terapią wyrażał swoją część agresywną, lekceważącą i kontrolującą relację z ludźmi. Wydaje się, że pacjent używał terapii jako obszaru do pomieszczenia swojej sadystycznej strony, którą w codziennym kontakcie ukrywał i kontrolował. Wysunięto hipotezę, że podobna dynamika mogła odtwarzać się w jego relacji z partnerką, która mogła nie wytrzymywać napięcia wprowadzanego do relacji przez pacjenta i odreagowywać niepokój w formie krzyku czy krytyki. Zdarzały się sytuacje, w których partnerka formułowała wobec niego oczekiwania związane z ich relacją, które pacjent odbierał jako wrogie i atakujące. Reagował wtedy wycofaniem i przestawał się odzywać do partnerki, co mogło w niej wzmagać napięcie, złość i niezrozumienie. Pozornie pacjent nie robił nic, a agresywna była jego partnerka. Okazuje się jednak, że w tym tkwiło sedno – jego udział w konfliktach wiązał się z tym, czego nie robił, a co w innych wzbudzało ogromną frustrację i lęk. Te gromadzone wraz z upływem czasu uczucia musiały znaleźć ujście. Podobnie działo się w procesie terapeutycznym. Wobec braku zainteresowania pacjenta opracowaniem tego wzorca relacyjnego oraz jego ukrywanej agresywności, co pomogłoby mu zrozumieć jego trudności życiowe, psychoterapia została zakończona.

Procedura postępowania w kontekście ujawnionej w gabinecie przemocy

Niełatwo opisać obiektywne kroki postępowania w sytuacjach, w których terapeuci otrzymują informacje o stosowanej przemocy. W opisanym przeze mnie przykładzie pacjenta, początkowo wydawało się, że osobą stosującą przemoc jest jego partnerka. Wzbudzało to wątpliwości, na ile ta sytuacja wymaga reakcji ze strony terapeuty. Najczęstszą metodą pracy jest zachęcanie i motywowanie dorosłych pacjentów do zgłaszania doświadczanej przemocy w swoim imieniu, co wzmocni ich poczucie godności i sprawczości. W sytuacji opisanego pacjenta, rozsądne wydało się powstrzymanie z decyzją o zgłoszeniu doświadczanej przez niego agresji w związku. Okazało się bowiem, że nie była to jednoznaczna sytuacja, a dynamika tej relacji oraz udział obojga w pojawiających się konfliktach był skomplikowany. Pacjent miał poważne trudności w kwestii empatii oraz własnej, nasilonej agresywności wyrażanej w sposób bierny. Przejawiał to w lekceważeniu, przemieszczaniu całkowitej odpowiedzialności na innych, wycofaniu z kontaktu, milczeniu, pomijaniu przeżyć partnerki, co w konsekwencji było równie agresywne jak krzyk. 

Bibliografia

De Masi, F. (2017). Praca z trudnymi pacjentami. Od nerwicy do psychozy. Warszawa: Oficyna Ingenium.

Goldstein, D. & Rosenbaum, A. (1985). An evaluation of the self-esteem of maritally violent men: family relations. Family Relations, 34(3), 425–428.

Grygorczuk, A., Dzierżanowski, G. & Kiluk, T. (2009). Mechanizmy psychologiczne występujące w relacji ofiara – sprawca przemocy. Psychiatria, 6(2), 61–65. 

Aneta Gawełek – psycholog, pedagog resocjalizacji, specjalista psychoterapii uzależnień oraz psychoterapeuta psychodynamiczny w trakcie szkolenia. Pracuje w Ośrodku Psychoterapii DDA oraz gabinecie prywatnym w Krakowie.